Mam takiego małego świra. Uwielbiam obserwować zachowanie psów i ich ogonów. Zauważyłeś/aś, że inaczej wyglądają one (ogony) kiedy witają swoich właścicieli, inaczej kiedy spotykają „obcego” na swoim terytorium, kiedy szczekają, a jeszcze inaczej kiedy śpią? Ogon jest bardzo ważną częścią psa – służy nie tylko do wyrażania emocji i komunikacji, ale przede wszystkim do utrzymania równowagi i. Sterowania ciałem podczas ruchu. Dlatego czasem najpierw patrzę na ogon, a potem na całego psa. Mówiłam, dziwactwo.      

Gdzieś przeczytałam, że cel lekcji to „ogon, który merda psem.” O, jak ja się z tym zgadzam! Nie tylko jako „ogonowy obserwator”. Cel lekcji macha przecież całą lekcją! I to jak! Tak jak z psami jest u mnie z celem lekcji. Najpierw pojawia się cel, a póżniej wyłania się cała lekcja. Najpierw zadaję sobie pytanie:

„Co moi uczniowie będą umieć i wiedzieć pod koniec tej lekcji (lub cyklu lekcji)?”,

a potem szukam metodycznych dróg dojścia do tego celu. 

Czy każdy krok podczas lekcji prowadzi do celu? (Oczywiście, czasem nie jest to możliwe lub nawet wskazane, by każda minuta lekcji była podporządkowana celowi, emocjonalno-społeczno-rozrywkowe dygresje są jak najbardziej potrzebne.) 

Kilkakrotnie podczas lekcji pojawia się w mojej głowie pytanie:

„Czy cel w dalszym ciągu merda lekcją na tym etapie, czy to lekcja zaczęła merdać celem?” 

Jeśli uznaję, że to lekcja zaczęła merdać celem, to jest to dobry moment, by skorygować kierunek merdania i dążyć do celu!